Pewnego październikowego dnia wybraliśmy się na niezwykły koncert. Już sam jego tytuł był intrygujący „Smyczkowa rodzina”, a grać mieli muzycy z Filharmonii Narodowej. Zajęliśmy najlepsze miejsca, bo w dwóch pierwszych rzędach (tam zawsze siedzą najwspanialsze dzieci). Kiedy przygasły światła, na scenę wyszedł konferansjer i zapytał się nas, czy wiemy co to jest rodzina. A ponieważ siedzieliśmy w pierwszych rzędach i jesteśmy bardzo mądrzy, to właśnie my odpowiedzieliśmy na pytanie. Po chwili poznaliśmy smyczkową rodzinę: skrzypce, altówkę i wiolonczelę. I nagle zaczęła płynąć muzyka… Czy jesteśmy już melomanami?
My na czerwonych fotelach.
Fotele są bardzo wygodne.
Ale to muzyka była najważniejsza.