Przejdź do treści

Jak to z ciastem było

Na dobry początek roku przedszkolnego razem z ciociami upiekliśmy śliwkowe ciasto.  Podzieliliśmy się na cztery drużyny: cukrową, jajkową, mączną i śliwkową (domyślacie się pewnie , Kochani Rodzice, że nazwy drużyn pochodzą od nazw produktów potrzebnych do upieczenia ciasta). Pierwsza do boju ruszyła drużyna jajkowa – do miski trafiły cztery jaja. Następnie drużyna cukrowa dodała do jaj półtorej szklanki cukru – i ruszyła maszyna, tzn. mikser. Te dwa składniki musieliśmy dokładnie wymieszać (pomoc cioci Agnieszki okazała się tu nieodzowna). Kiedy masa cukrowo-jajeczna była już puszysta, miejsce pracy przejęła drużyna mączna (pszenno-ziemniaczana) i dorzuciła dwie szklanki mąki. Na chwilę w sali znów zrobiło się głośno, bo zaczął pracować mikser – musieliśmy dokładnie wymieszać ze sobą wszystkie składniki. Potem (z pomocą cioci Magdy) dodaliśmy do miski rozpuszczone masło i jeszcze raz wszystko ze sobą wymieszaliśmy. Już po chwili puszysta masa znalazła się w blaszce. Teraz przyszła pora na śliwki. Śliwka obok śliwki, ułożyliśmy je równiutko na cieście, a te śliwki które zostały, wylądowały w naszych brzuszkach. Ciasto prawie gotowe – teraz zanieśliśmy je do kuchni, a pani kucharka wsadziła je do piekarnika. Po godzinie w całym przedszkolu unosił się cudowny zapach promyczkowego ciasta ze śliwkami. Było pyszne!

P.S. Kochani Rodzice, o jakim składniku zapomnieliśmy Wam napisać (bez niego ciasto nie urosłoby) ?

             

Skip to content